czwartek, 28 maja 2009

Szaleniec

Rozniosły się po świecie fantastyczne wieści,
że w dalekiej tundrze, gdzie natura włada,
ostało się dzikie, eskimoskie plemię,
które ginąc z głodu, o ratunek błaga.

Strzelby, ryż i groszek dotarły na północ
nikt więc nie rozumie,
dlaczego to małe, marne plemię
poradzić wciąż sobie nie umie.

Wnet wymyślił departament program przesiedlenia,
by niesfornych Ihalmiutów mieć w cywilizacji,
lecz nim świat ich twarz zobaczy,
przejdą przez kurs intensywnej resocjalizacji.

Wysłano więc na równiny tęgiego misjonarza
aby ziarno prawdy zasiał w puste głowy,
czym jest dobro a czym zło pokazał,
wielkiej księgi urok wyjątkowy.

Przybył pastor konetivem
do krainy tuktu, meszek,
ma ambicje z drzew i z książek
wykarczować każdy grzeszek.


Plemię przywitało gościa nie bez ciekawości,
dano jadło z renifera – tłuszczu co niemiara,
lecz ksiądz patrzy dość nieufnie,
szybko przygasła w nim wiara.



Dostał pastor kawał mięsa, moczonego w ziemi,
tłustą lurę pełną sierści, w dziurawym namiocie,
siedząc w ścisku z brudnym ludem, ledwie trzymał nerwy:
- O kulturo! O ogłado! – lamentował w swej zgryzocie.

Opowiadał mędrzec biały o sekretach wielkiej księgi:
                o miłości, dobru, wierze
                o honorze i godności
                o zakazach i nakazach
                o cnocie sprawiedliwości.

O tym, że nie wolno grzeszyć,
kraść, zabijać, oszukiwać,
by koniecznie żyć w wierności,
wstyd i skromność zachowywać.

Słuchało tego plemię z niezmiernym zdziwieniem,
tajemniczych pojęć, zaklęć, zwrotów,
stary Hekwaw co chwilę oddawał mocz do puszki,
a gołe dzieci biegały wokoło namiotów.

Dla każdego Ihalmiuta miał głosiciel upominek,
krzyże, książki, świecidełka,
lecz lud głupi, oprócz krzyży,
sięgnął po broń, kul pudełka.

Brali dzieci, starcy i dorośli,
wkrótce niewiele zostało na saniach.
Wpadł w gniew misjonarz – to koniec!
- Złodzieje! To moje! Zabraniam!

- Barbarzyńcy, złodzieje, zwierzęta!
krzyczy misjonarz – straceniec
ihalmiuckie plemię szepcze:
- Szaleniec! Szaleniec!

W rękach północnego ludu zaginęła wielka księga,
a misjonarz zrozpaczony, zapadł się w niebycie.
                Moralności dla salonów,
                dzikich uczy życie.

Przybył pastor konetivem
do krainy tuktu, meszek,
miał ambicję z drzew i z książek
wykarczować każdy grzeszek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz